24/03/2013

Jesus is always with you... Rio



Last Monday I returned from a week's holiday in Rio de Janeiro. I've always wanted to go there as most of the people who dream of travelling to exotic places.
Well, for us Europeans, South America is an exotic place even though in many ways it is a very European place.
Of course it was great and I didn't even have to expect good weather, because there was just no need for it. Even when it rains, or is cloudy, you can enjoy the momentary breeze and not have to give away the summer clothes (no way!).
What I pay most attention to when I visit a new place is the people. The way how they behave, how they react to foreigners, and sometimes how they look, but this is rather my observation than judgment.
Well, while in Rio I came across a significant amount of rude people. This happened mainly in shops, cafes, bars, which is where a poor tourist mostly goes. The first few days I could not get used to this. I even happened to go out ostensibly from one of the bars where the cafe assistant yelled at me in Portuguese, I guess she was giving me instructions about how to order and pay. On a side note, service charge in Brazil is included in the bill (legendary 10%) so it is something to get nervous about...
Something was not right, because
all Brazilians, which I have met so far (outside Brazil) are charming people, very helpful and very friendly, and my first impression when I landed in Rio was shockingly contradictory.
Assistants in supermarkets looked offended and those in shops as well. I was thinking what is their problem?
They have sun, Samba and genetically cool but are still dissatisfied.
Maybe they used to go for holiday to former communist Poland where such a service was a standard...
The last time I was treated this way was in Munich, but let's get back to Rio.
 After a few days, I met a lot of very nice people in other service sectors such as
restaurants, regional tourism agencies, etc. I came to the conclusion that, “all that glitters is not gold”.
Part of it is probably this awkwardness when they can not communicate with a foreigner, when they do not speak Portuguese. At the same time I must clarify that I greeted and thanked them in their language, and tried to speak Portoñol, which means inserting familiar Portuguese words in Spanish, which I am more fluent in.
I think it is mandatory for me to learn a few polite words of the language of the country I am visiting. It shows respect for its culture, the desire to connect with other people
on the same wavelength. And nobody can ignore this.
I also met a few people who spoke excellent English, but at the same time there where people who could not speak a word of it. They were genuine, kind and selfless.
It allowed me to see their true nature which is responding to people from their heart and that captured my heart for a change.
However the rude salespeople were commited to their rudness as well. So they can not be accused of falsehood, for which my Polish culture is so sensitive.
I just wonder how it will be at the World Cup next year when it comes to
customer service and communication...
But the statue of Jesus watches over Rio, so “Tudo va a ser bom” *


WERSJA POLSKA/ POLISH VERSION


W zeszły poniedziałek wróciłam z tygodniowego urlopu w Rio de Janeiro. Zawsze chciałam tam pojechać jak pewnie większość ludzi, którzy marzą o egzotycznych podróżach. No tak, dla nas Europejczyków, Ameryka Południowa to egzotyka choć w wielu aspektach jest bardzo europejska.
Było świetnie i nawet pogoda nie musiała dopisywać, bo po prostu tam nie ma takiej potrzeby. Nawet gdy pada deszcz, czy się chmurzy, można się cieszyć chwilowym zefirkiem i nie trzeba rezygnować z letnich ciuszków (a jakże!).
To, na co najbardziej zwracam uwagę kiedy odwiedzam nowe miejsce to ludzie. To jak się zachowują, jak reagują na obcokrajowców, na to jak wyglądają czasem też, ale to raczej obserwuję niż oceniam.
Otóż podczas pobytu w Rio natchnęłam się na znaczącą ilość nieuprzejmych osób. Zdarzało się to głównie w sklepach, kawiarniach, barach, czyli tam, gdzie biedny turysta udaje się najczęściej. Przez pierwsze dni nie mogłam się do tego przezwyczaić i zdarzyło mi się nawet wyjść ostentacyjnie z jednego z barów, gdzie ekspedientka krzyczała na mnie po portugalsku dając mi chyba wskazówki co do tego, jak powinnam dokonać zamówienia. Na marginesie obsługa klienta w Brazylii jest wliczona w rachunek (legendarne 10%) wiec jest się po co denerwować...
Coś mi się nie zgadzało, ponieważ wszyscy Brazylijczycy, których do tej pory poznałam
(po za Brazylią oczywiście) to przesympatyczni ludzie, bardzo pomocni i bardzo przyjacielscy, a tu taki szok!
Ekspedientki w supermarketach obrażone, te w sklepach odzieżowych tak samo. Myślę, o
co im chodzi... mają słońce, mają Sambę i fajne geny a niezadowolone. Może oglądały
polskiego „Misia” w oryginale i wzięły go sobie do serca? Ostatni raz traktowano mnie tak w Monachium, ale o tym kiedy indziej.
Po paru dniach, spotykając też wielu przemiłych ludzi w innych sektorach usług takich jak
restauracje, turystyka regionalna itp, doszłam do wniosku, że nie taki diabeł straszny. Po
części to chyba ta nieporadność, kiedy nie mogą porozumieć się z obcokrajowcem, wprawia ich w ten stan. Przy czym podkreślam, że witałam ich po portugalsku, dziękowałam też oraz starałam się mówić Portoñol, czyli wstawiając znane mi portugalskie słowa w mój o wiele bardziej biegły hiszpański.
Jest dla mnie kwestią bezsporną, aby nauczyć się choć tych grzecznościowych słów w
języku kraju, który się odwiedza. To ukazuje szacunek do danej kultury oraz chęć połączenia się z drugim człowiekiem i nadawania „na tych samych falach”. A tego nikt nie
zignoruje.
Spotkałam też parę osób, które świetnie mówiły po angielsku, jak również te, które nie
znały w tym języku ani słowa. Wszyscy oni byli autentyczni w swojej uprzejmości i
bezinteresowności. Pozwoliło mi to dostrzec ich prawdziwą naturę reagowania na ludzi
sercem i to moje serce zaskarbiło.
A te jak to określiłam nieuprzejme ekspedientki przynajmniej w tej swojej nieuprzejmości też były autentyczne. Nie można im więc zarzucić fałszywości, na którą polska kultura jest tak wyczulona.
Zastanawiam się tylko jak to będzie podczas World Cup w następnym roku jeśli chodzi o
obsługę klienta i komunikację...
Ale statua Jezusa czuwa nad Rio i „Tudo va a ser bom”.* 


 


 * It means '' Everything will be alright'' in English.
*”Tudo va a ser bom” - z portugalskiego wszystko będzie dobrze


No comments:

Post a Comment