28/04/2013

Made in Bangladesh

www.glogster.com
 


























The recent tragedy in Bangladesh finally “provoked” me to write a post about clothes “Made in Bangladesh/China/Cambodia” etc. Just to remind you, a massive building used for manufacturing of this type of clothing collapsed last Wednesday. This incident caused death of over 200 people and there are hundreds of casualties.
It’s a tough topic, therefore I wasn’t sure how to address it. I will try though to convey how I perceive this “trend” in clothing industry and I how I try to “deal” with it.

I am not a shopaholic, but I like to buy nice new clothes occasionally. Although it sounds trivial, every time I shop for garments, I imagine a day of an average worker in an Asian sewing factory of a contractor such as H&M for example. I have never been there, my opinion is based only on what I heard in the media or from others, who are also interested in this subject.
What I imagine isn't nice...
It seems wrong to me, that I buy in shops of the companies, which take part in the misery of people in countries, where probably life for most is miserable anyway. On the other hand I don't have much of a choice. You see, the low or so called moderate prices in these shops are tempting, and unfortunately I don’t earn enough to buy from more “ethical” producers.

It would be great to make your own clothes by tailors as in “old times”. Unfortunately it’s a challenging task, because is time consuming and quite pricey. You could do it from time to time, but not on every day basis. Anyway, I don’t think, that this would resolve this problem. A tailor would not rather sew a t-shirt with a scull or Mickey Mouse for 4 pounds.
Here in England just the alternations often cost twice as price of clothing to work on. I don’t even want to wonder, how much it would cost to sew something from the scratch.

Most of us would assume, that these poor people in Asia, working for employers who exploit them (not only in clothing industry) at least have a job. Often it could be their only chance for a “better tomorrow”. If there was no of these factories in mentioned Bangladesh, what would they do instead? I can’t answer this question. I speculate, that local businessmen, are also responsible for it and they exploit their people. The corruption reaches fever pitch and human life is worth maybe a t-shirt.
Suppose, that a certain contractor would like to perform certain positive changes with regards to this situation. He would have to also convince his brokers, co-workers, business partners and more others. Every one of them has their own opinion, values, interests to defend, so I am not surprised that regarding this matter nothing really goes forward.

In my life I learned to spend my money very carefully. Not only, because I can’t afford everything, and I prefer to save my finances for something more important or valuable for me. I also believe, that a lots of things to buy in this world do not match their excessive prices. I can’t see any logical reason to overpay for something, what was produced at low costs in unknown to me circumstances. Primarily I am talking about clothes made at massive scale, because that’s what this post is about. In practice, I always try to buy my clothes at the sales, or any discounts. I just assume, that those poor people form the “Third World” , who toil for us to look fashionable in our “First World” have already been paid their miserable salaries. By not paying the full price I don’t take the money out of their pocket, but at least I don’t contribute to the profit of those, who surely will not open their private wallets to help for example the victims of mentioned tragedy.

Perhaps I am wrong and do something, that makes no sense. The contractors or their brokers will still make a profit from my purchases, even though if I buy on discounts. It’s a negligible help anyway… Have you got any suggestions?

I am not going lead demonstrations by the shopping centers, because I would have to come there naked. And it’s not paradise to wander around in Eva’s garment. All the opposite. It’s a matter from “hell” . Most of my clothes surely are made is sweat shops. I would be then a devil of hypocrisy.





 WERSJA POLSKA / POLISH VERSION




Ostatnia tragedia w Bangladeszu, w końcu sprowokowała mnie do napisania postu o ubraniach “Made in Bangladesh/China/Cambodia” itp. Dla przypomnienia chodzi tu, o zawalenie się budynku, w którym znajdowały się zakłady produkcji właśnie tego typu odzieży. Zginęło ponad 300 osób (według oficjalnych danych), są setki rannych. Temat trudny, dlatego nie za bardzo wiedziałam, jak się za niego zabrać. Nie mniej jednak spróbuję przekazać jak postrzegam ten "trend" w przemyśle odzieżowym i jak sobie "z nim radzę".

Nie jestem zakupoholiczką, nie mniej jednak nie różnię się zbytnio od wielu kobiet i lubię kupować sobie nowe ciuszki. Brzmi trywialnie, ale praktycznie za każdym razem, kiedy przechadzam się po sieciówkach wyobrażam sobie dzień z życia przeciętnego robotnika w azjatyckiej szwalni powiedzmy kontrahenta H&M. Nigdy tam nie byłam, moje wyobrażenia opieram wyłącznie na informacjach, które usłyszałam w mediach bądź od innych zainteresowanych... I wyobrażam sobie nieciekawe rzeczy...
Jest mi głupio, że kupuję ubrania w sklepach firm, które częściowo przykładają się do żałosności ludzkiej egzystencji w krajach, gdzie i tak ludziom musi być ciężko. Z drugiej strony nie mam zbytniego wyboru. Sama nie zarabiam tyle, aby kupować odzież od bardziej "etycznych" producentów, a niskie czy tzw przystępne ceny w sieciówkach często mnie kuszą.

Fajnie by było zlecać szycie ubarań tutejszym krawcom jak "za dawnych czasów". Niestety zadanie to wyzywające, bo czasochłonne i kosztowne. Można tak od czasu do czasu, ale nie na co dzień. I tak nie rozwiązało by to problemu, bo krawiec raczej nie uszyje t-shitra z trupią czaszką czy Myszką Miki za 4 funty. Tutaj w Anglii same poprawki krawieckie często kosztują dwa razy tyle, co zakupiona rzecz, więc nawet nie chcę się zastanawiać ile kosztowało by uszycie czegoś od podstaw.

Większość  z nas zakłada, że ci biedni ludzie w Azji pracujący u wyzyskujących ich pracodawców (nie tylko przecież odzieży) przynajmniej i tak mają pracę. Często jest to dla nich jedyne wyjście do "lepszego jutra". Gdyby nie było tych fabryk we wspomianym Bangladeszu to co by robili? Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Zdaję sobie sprawę, że są za nią rownież odpowiedzialni miejscowi przedsiębiorcy, którzy wyzyskują lokalną społeczność, w której żyją, że korupcja sięga zenitu i życie ludzkie jest warte może t-shirta.
Załóżmy, że taki kontrahent sam chciałby coś dobrego w tym kierunku zrobić. Spekuluję, że musiałby on jeszcze przekonać do tego swoich pośredników, współpracowników, współwłaścicieli i może wielu innych. Każdy z nich ma swoje zdanie, wartości, interesy do obrony, więc się nie dziwię, że nic specjalnie w tej sprawie nie rusza do przodu. 

W życiu nauczyłam się wydawać pieniądze bardzo ostrożnie. Nie tylko dlatego, że nie na wszystko mnie stać i wolę zaoszczędzić na coś, co dla mnie jest ważne lub bardziej wartościowe. Uważam też, że wiele rzeczy sprzedawanych na naszym rynku ni jak ma się do ich wygórowanych cen. Nie widzę, żadnego logicznego powodu dlaczego miałabym przepłacać za coś, co i tak zostało wyprodukowane przy najniższych kosztach, w niewiadomych mi okolicznościach. Odnoszę się tutaj przede wszystkim do odzieży tworzonej na masową skalę, bo o tym przecież jest ten post. Praktycznie zawsze staram się kupować ją na przecenach lub korzystając z różnego typu zniżek. Wychodzę bowiem z założenia, że ci biedni ludzie, co się zaharowują w krajach "Trzeciego Świata", abyśmy wyglądali modnie w naszym "Pierwszym Świecie" i tak już dostali swoją marną zapłatę. Nie płacąc pełnej ceny za daną rzecz już i tak nic im nie ujmę, ale przynajmniej nie przyczyniam się do powiększenia zysków, tych, którzy raczej nie otworzą swoich prywatnych portfeli na pomoc dla choćby ofiar wspomnianej katastrofy.

Być może się mylę i robię coś, co nie ma żadnego sensu. Kontrahenci lub ich pośrednicy i tak na mnie zarabiają nawet, jeśli kupuję po zniżkach. Zresztą znikoma to pomoc. Może macie jakieś sugestie? 

Demostracji pod centrami handlowymi robić nie bedę, bo musiałabym przyjść na nią naga, a to nie raj, żeby chodzić w stroju Ewy. Wręcz przeciwnie. Przecież chodzi o "piekielną" sprawę :)
Wiekszość moich ubrań pewnie została wykonana w takich szwalniach jak te w Bangladeszu... Byłabym wtedy diabłem hipokryzji.


No comments:

Post a Comment