31/01/2014

Tar Tar Myanmar - a Western expression / Tar Tar Myanmar - pojęcie Zachodu


Tonight is our last day in Myanmar. After days of living local life we are finding ourselves in the transition to the West... Having a rather continental dinner in a posh restaurant "for foreigners" which was something we wanted to do as a part of this process feels a bit weird at the same time.

One of many conclusions I made here in Myanmar is that we the Western people are in as much trouble as we believe the nations of the developing countries are. We might not be experiencing the poverty on the same level but we are poor in our hearts. Stuck in the system, dependent on our self image (in the wide context), lacked of connection with the nature.

So in order to get away from these things sometimes we go for a holiday and sometimes we decide to drop our "busy" life and go travelling. On holiday we can rest from ourselves and when exploring the world we are getting into ourselves for real.

It's nothing too wrong with the fact that most of us, Westerners feel stuck. What counts is our willingness to explore these non Western parts of the world which deserves our special attention and humble to enrich our hearts.



WERSJA POLSKA - POLISH VERSION



To nasz ostatni dzień pobytu w Myanmar. Po naszym tutejszym "lokalnym" życiu jesteśmy w tranzycie na Zachód... Spożycie raczej kontynentalnej kolacji w ekskluzywnej restauracji "dla cudzoziemców" jest tym, co chciałyśmy zrobić jako część owego procesu, nie mniej jednak towarzyszy temu jakieś dziwne uczucie. 

Jednym z wielu wniosków jakie wyciągnęłam tutaj w Myanmar jest to, że my ludzie Zachodu jesteśmy w nie mniejszych tarapatach niż jak wierzymy mieszkańcy krajów rozwijających się.
Może nie doświadczamy biedy na tym samym poziomie, ale niestety jesteśmy biedni w naszych sercach. Uwięzieni w systemie, uzależnieni od obrazu samego siebie (szerko rozumianego) z utraconym połączeniem z naturą.

Tak więc, aby się trochę od tych rzeczy oddalić czasami wyjeżdżamy na wakacje, czasami decydujemy porzucić nasze zabiegane życie i udać się w dłuższą podróż. Podaczas wakacji możemy od siebie odpocząć, natomiast odkrywając świat zagłębiamy się w siebie.  

Nic w tym złego, że większość nas - ludzi Zachodu czuje się jakby była w kropce. Liczy się coraz to bardziej widoczna chęć odkrywania części nie Zachodniego Świata, które z pewnością zasługują na naszą specjalną uwagę oraz pokorę, aby wzbogacić nasze serca.

29/01/2014

Immersed in the present moment / Zanużona w chwili obecnej


We are back in the city of Mandalay and have only two days left in Myanmar before we take our flight back to the UK.
But what actually we came to this country for at first place? And why Myanmar (Burma)?

We came here to help in teaching English to Myanmar children in a Buddhist Monastery. Most of them would not be able to receive any education if it wasn't thank to this monastery and an amazing initiative of its principal and his donors.
We've just finished our practice there which even though short turned out to be one of the most powerful experiences I have had in my life so far.

So our trip comes to the end. And even though it is only three weeks that we're away for and we've been through most of it already it feels like we've been here for an unspecified long time. It's living in the present that does it. Despising the past, leaving the future to come on its time, only is the present that matters. This is how most people here seem to live. Undoubtedly focused on what is going on at a moment. Every day and its every minute counts. There is no rush to think what tomorrow will be like as every moment has its turn.
And you can't miss any of them as you're fully present on what's going on around you.

I have never lived in the present before so much as I do here in Myanmar. Moulded in the sensation it gives me regardless whether I am feeling happy or sad. Every emotion has a right to flow through a moment which feels present. I guess this is called universal awareness...



WERSJA POLSKA / POLISH VERSION



Jesteśmy spowrotem w Mandalay i zostały nam tylko dwa dni w Myanmar zanim powrócimy do Anglii. 
Po co jednak w ogóle przyjechałyśmy do tego kraju? I dlaczego Myanmar (Birma)?

Przyjechałyśmy tutaj głównie aby pomóc w nauce angielskiego dzieci w Zakonie Buddystów ( jakże by inaczej!). Większość z tych dzieci nie byłaby w stanie otrzymać żadnej nauki, gdyby nie ten zakon oraz niesamowita inicjatywa jego przełożonego i jego fundatorów.
Właśnie zakończyłyśmy naszą pracę, która choć dość krótka okazała się dla mnie jednym z najsilniejszych doświadczeń jakie dotychczas było mi dane przeżyć.

Tak więc nasza podróż dobiega końca. I nawet jeśli jest to tylko trzy tygodniowa przygoda, której więszość już za nami, nie mogę się oprzeć wrażeniu, jakbym była tutaj porpez nieokreślenie długi czas. To ciągła obecność w teraźniejszości sprawia, że tak odczuwam. Odpychając przeszłość, dać przyszłości przyjść w swoim czasie, liczy się tylko teraźniejszość. Tak tutaj ludzie wydają się żyć. Niewątpliwie skupieni na chwili. Każdy dzień i każda minuta się liczy. Nie ma pośpiechu, aby myśleć co będzie jutro, ponieważ każdy moment ma swoją kolej.
I nie ma opcji, aby jakikolwiek z nich przepuścić, bo zanużony w teraźniejszości ciągle widzisz co ma miejsce wokół.

Nigdy nie czułam się tak obecna w momencie, jak tutaj w Myanmar. Wtopiona w odczucie, którym mnie darzy ten stan, bez znaczenia czy czuję się radosna czy smutna. Każda bowiem emocja ma prawo przepłynąć przez chwilę, która jest obecna. Myślę, że ten stan się nazywa uniwersalną świadomością.

25/01/2014

Myanmar on the pictures (sorry it took so long!)

I have a very poor internet connection in the monastery which basically means that I can't use internet. Shame, because there is so many things to share and so much inspiration going on through my heart. I hope I can come back to writing soon and in the meantime there you go, some photos from Myanmar taken by my lovely mobile phone ;)









17/01/2014

Be the master of your trip / Bądź mistrzem twojej podróży


We've arrived to Mandalay yesterday early morning. Again, since the first minute we got here, we are constantly coming across incredibly friendly people. They greet us, smile to us and they seem to be all over the moon that we're visiting their country.
 
Yesterday we went on the motorbikes to the Burmese countryside where we fed the monkeys and met a few locals. We finished the day by having a coffee by the sunset in the middle of some village on our way back. It was an absolutely fantastic day.

We would never be able to do that if it wasn't for our new friend whom I made a contact over a year ago when I initially was planning to visit Myanmar. He has organised this amazing adventure for us so that we could immediately immerse in the local culture and experience the real Burma.

And this is the way I love to travel. Casually, making friends and contacts prior to my trips and throughout it. Mingeling with the locals and despite the language barrier connecting to them on the level of spirit. Everywhere then feels like home. This time however I can already tell that it all feels even more profound and inspirational than other trips I have made in the last few years. Myanmar is special. Its people are unique. I'd like to say that I urge you to visit this special land but at the same time I want to keep it quiet to myself, selfishly as a part of the romans with my life which I live up to its fullest through my adventurous trips.



WERSJA POLSKA / POLISH VERSION



Dotarłyśmy do Mandalay wczoraj wczesnym rankiem. I tutaj znowu, od pierwszej chwili naszego pobytu cały czas napotykamy niesamowicie uprzejmych i przejacielsko do nas nastawionych ludzi. Pozdrawiają nas, uśmiechają się do nas i wydają się być w niebo wzięci, że odwiedzamy ich kraj. 

Wczoraj zostałyśmy zabarane na motorową przejażdżkę na birmańską wieś, gdzie karmiłyśmy małpy i odwiedziłyśmy okolicznie zamieszkałych tam ludzi. Zakończyłyśmy dzień pijąc kawkę typu "gotowe cappucino" o zachodzie słońca w małej zagrodzie na jednej z wiosek w drodze powrotnej. Bez wątpienia był to fantastyczny dzień. 

Nie byłybyśmy w stanie tego doświadczyć gdyby nie nasz znajomy, z którym zawarłam kontakt ponad rok temu, ponieważ to wtedy już planowałam odwiedzić Myanmar (Birmę). To on zaaranżował dla nas tę świetną przygodę, natychmiast więc mogłyśmy zagłębić się w tutejszą kulturę oraz doświadczyć prawdziwej Birmy.

To właśnie w ten sposób uwielbiam podróżować. Mimochodem, zawierając znajomości przed wyjazdem i podczas jego trwania. Wplatać się między autochtonów i pomimo bariery językowej porozumiewać się z nimi na poziomie ducha. Wszędzie wtedy czuję się jak w domu. Tym razem jednak mogę już stwierdzić, że to wszystko co tutaj przeżywam okazuje się dla mnie bardziej dogłębym i inspirującym przeżyciem, niż podczas moich ostatnich dalekich podróży. Birma jest wyjątkowa. Jej ludzie niepowtarzalni. Chciałabym powiedzieć, iż nalegam, abyście odwiedzili ten nadzwyczajny kraj, ale zarazem chcę zatrzymać go tylko dla siebie, egoistycznie jako część mojego romansu z życiem, który przeżywam w pełni właśnie poprzez moje podróże.



14/01/2014

The first post from Burma (written on my mobile) / Pierwszy post z Birmy (pisany z telefonu)


Back in September 2007 hundreds of monks came out on the streets of Yangon to peacefully communicate the country's desire for democracy. I remember this event from the news as if it was yesterday. I also remember that their "protest" was quite brutally stopped by the former government's authorities.
It was very sad to see those images on the news and it seemed to be impossible to ever be able to visit Burma. However this had not stopped me from wanting to come here one day.

Today I am here in Yangon. It's been only less than seven years since the mentioned event took place. I am in the sunny town with the nicest people you can possibly imagine. Yangon feels peaceful and safe. You can sense, that the things are changing here and the city evolves.

It's an amazing fact that so much can change for a country in less than decade. Impossible begins to be possible. It was the same for Poland back in 1989 when the communists stepped down and allowed democracy to take place actually in a reasonable peaceful way.
Before the people could hardly imagine it was possible but some of them kept the faith.

Wandering on the streets of Yangon feels safer than doing so in London or Warsaw. Being able to be here and enjoy the city's peaceful energy is the hope for the countries currently involved in all sorts of conflicts. Because a lot can change in less than a decade. Keep the faith.



WERSJA POLSKA / POLISH VERSION



We wrześniu 2007 roku setki mnichów wyszły na ulice Yangon, aby w pokoju wstawić się za narodowym pragnieniem demokracji dla swojego kraju. Pamiętam to wydarzenie z wiadomości, jakby miało ono miejsce wczoraj. Pamiętam również, że ich "protest" został dość brutalnie stłumiony poprzez tamtejsze władze. 
Smutno było oglądać te obrazy w wiadomościach i wydawało się wtedy, iż będzie to niemożliwe, aby kiedykolwiek odwiedzić Birmę. Nie powstrzymało mnie to jednak przed pragnieniem odwiedzenia pewnego dnia tego kraju.

Dziś jestem tutaj w Yangon. Od wspomnianego wydarzenia minęło tylko niespełna siedem lat. Znajduję się w słonczenym mieście wokół najmilszych ludzi, jakich można sobie wyobrazić. Yangon daje odczucie pokoju i bezpieczeństwa. Można odnieść całkiem słuszne wrażenie, że zachodzą zmiany, a miasto ewoluuje. 

To niesamowite, że tyle może się zmienić dla jednego kraju w mniej niż dekadę. Niemożliwe zaczyna stawać się możliwe. Podobnie działo się w Polsce w roku 1989, kiedy to Komuniści dobrowolnie odstąpili od władzy, aby pozwolić nastać demokracji, co odbyło się w miarę spokojnie.
Przed tym wydarzeniem trudno było sobie jednak wyobrazić, aby było to możliwe, ale niektórzy w to wierzyli.

Przechadzanie się po ulicach Yangon wydaje się bezpieczniejsze aniżeli robienie tego w Londynie lub Warszawie. Móc tutaj być i cieszyć się spokojną energią tego miasta daje nadzieję wszystkim tym krajom, które obecnie uwikłane są we wszelakie konflikty. Bo bardzo dużo może zmienić się w mniej niż dziesięć lat. Zachowaj wiarę.

11/01/2014

Bon Voyage!


If you live in Europe, January is a perfect month to travel outside the continent. Therefore for last few weeks I was preparing a trip for this month, that will not only take me away from the dullness of January, but also provide me with an unforgettable and enriching life experience.

Tonight my friend and I are flying to Myanmar (also known as Burma) to visit this special country and live an adventure. The character of it is to be revealed soon. On our way we are stopping in China for one night and will enjoy breakfast in Guangzhou. We are due to arrive to Yangon on Monday evening. 

I will obviously will try to keep writing and post my blog entries on regular basis, however I am going to use my phone and cannot promise this for sure. I will definitely share my traveling experience through photos. I may not be able to translate all my posts to Polish and surely, they will be missing Polish letters, but the energy and vibration of the beautiful land of Burma is promissed. 

Wish us a safe, peaceful trip and lots of lots of inspiration, although this one we will not miss for sure!




WERSJA POLSKA / POLISH VERSION




Jeśli mieszkasz w Europie, to styczeń jest idealnym miesiącem na podróże po za kontynent. W związku z tym przez ostatnie kilka tygodni przygotowywałam podróż na ten miesiąc, która nie tylko zabierze mnie od styczniowej melancholii, ale też zagwarantuje niezapomniane i wzbogacające życiowe doświadczenie.

Dziś wieczorem wraz z moją koleżanką lecimy do Myanmar (także znanej jako Birma) aby odwiedzić ten wyjątkowy kraj i przeżyć przygodę. Jaka to będzie przygoda, wyjawię niedługo;) Po drodze zatrzymujemy się na noc w Chinach i będziemy delektować się śniadaniem w Guangzhou. Mamy dolecieć do Yangon na wieczór w poniedziałek.  

Oczywiście będę próbować pisać na blogu regularnie, ale używać będę przeważnie mojego telefonu, więc nie mogę tego na 100% obiecać. Za to na pewno będę dzielić się spędzonym w Birmie czasem poprzez zdięcia. Mogę nie być w stanie przetłumaczyć wszystkich moich postów na język polski, nie będą one też raczej zawierać polskich liter, ale energia i wibracja pięknej birmńskiej ziemi obiecana :)

Życzcie nam spokojnej podróży i bardzo bardzo dużo inspiracji, choć tej na pewno nie zabraknie! 

 

07/01/2014

Love me in moderation / Kochaj mnie umiarkowanie


And if I loved you in moderation? Just half way. 

I would love, when you call me but I wouldn't worry when you didn't. I would enjoy our time spent together to its fullest, and be equally happy when you're not around. 
And if you cancelled at the last moment, I would smile and say: "No worries, I had exciting stuff to do anyway" and I'd go out for a run, I'd write a new post on my blog or I'd arrange to see a friend.  

As you know, I find life exciting, and that's what you love about me, don't you?

If I loved you in moderation, just half way, I'd leave the other half to you for making our romance a beautiful experience. 

Then I'd also knew how very moderate your love to me is... 



WERSJA POLSKA / POLISH VERSION



A gdybym cię tak kochała umiarkowanie? Tak... w pół drogi.

Byłabym przeszczęśliwa, kiedy zadzwonisz, ale nie martwiła się kiedy stałoby się na odwrót. Byłabym w niebo wzięta podczas wspólnie spędzonych chwil oraz delektowałabym się czasem, kiedy cię nie ma blisko. 
A gdybyś w ostatniej chwili odwołał nasze spotkanie uśmiechnęłabym się i odpowiedziała: "Nie ma sprawy, i tak miałam do zrobienia parę ekscytujących rzeczy" i poszłabym pobiegać, napisałabym nowego posta na bloga lub umówiła się z koleżanką.

Jak wiesz, życie jest dla mnie pasjonujące, a przecież to we mnie tak bardzo kochasz, czyż nie prawda?

Gdybym cię kochała umiarkowanie, tak w pół drogi, zostawiłabym tobie tę drugą połowę, abyś mógł nasz romans uczynić doświadczeniem niesamowitym.

Wiedziałabym wtedy też, jak bardzo umiarkowana jest twoja miłość do mnie...


05/01/2014

Some people are like a song with the lyrics written for us / Niektórzy ludzie są jak piosenka ze słowami napisanymi do nas


There are people that we meet and love them straight away. There are some people, that we meet and don't bother, and there are some people that we meet and don't know how to act around. Perhaps we decide to move away from them, maybe even dislike them, especially giving our first impression. 

Sometimes though for some reason we decide to offer them our kindness and attention. Maybe because we sort of have to, we want to be polite or because we're simply nice people. We persist with that action and at some point these people respond. They smile back. They start talking from their real inner self. About their life, their worries, joys and dreams. And we see that they are not so weird as we thought. They're actually similar to us in some aspects. We realize that the most scary sometimes are those dark sides of us that we spot in others.

Those people are like a song, that we didn't like when we heard it for the first time. Then the more we listened to it again, the more we loved it and it became one of our favorite tunes, meanwhile those, whom we love at first already hum a hit song for us. 

These all people are a song with the lyrics written for us. 



WERSJA POLSKA / POLISH VERSION



Spotykamy w życiu różnych ludzi. Są tacy, których kochamy już od pierwszego z nimi kontaktu, tacy, których spotkanie szczególnie nas nie obchodzi i tacy, wokół których nie bardzo wiemy jak sie zachować. Może postanawiamy się nawet od nich odsunąć, może decydujemy się ich nie lubić, zważywszy na nasze pierwsze o nich wrażenie. 

Czasami jednak z pewnych powodów decydujemy się być dla nich mili oraz poświęcić im trochę uwagi. Może dlatego, że myślimy, że powinniyśmy, chcemy być uprzejmi lub po prostu dlatego, że jesteśmy dobrymi ludźmi. Trwamy w tym czynie i w pewnym momencie ci ludzie nam odpowiadają. Oddają nam uśmiech. Zaczynają do nas mówić z ich wnętrza. O ich życiu, ich troskach, radości i marzeniach. I wtedy dostrzegamy, iż nie są oni tacy dziwni jak nam się wydawało. Tak naprawdę to są nawet do nas podobni w pewnych aspektach. Uświadamiamy sobie, że te najstraszniejsze nasze ciemne strony to te, które zauważamy w innych. 

Ci ludzie są jak piosenka, której nie polubiliśmy za pierwszym słuchaniem. Potem im więcej ją słyszymy, tym bardziej ją lubimy i staje się ona jednym z naszych ulubionych utworów, podczas gdy ci, których kochamy od razu nucą dla nas już szlagier.

Ci wszyscy ludzie są piosenką ze słowami napisanymi do nas.

02/01/2014

New Year Resolutions... really? / Noworoczne postanowienia... czyżby?


So the 1st January has gone by, bringing the New Year 2014 into existence. Many of us plan so-called New Year’s Resolutions, treating this established calendar date as a reason to start doing or stop doing certain behaviours in their lives.

Did I just say “stop doing”? Yes. Most of New Year’s resolutions I’ve heard of sound similar to the Ten Commandments with a strong dose of self-damnation; “I have to quit smoking”, “I have to stop drinking so much coffee”, “I must sign up to the gym and start exercising”, and so on.

As these self-orders restrict our freedom of choice they got broken as often as the Ten Commandments... OK, some of those provisions last a month or two

Let me put it clearly. If you think that you want to stop doing something because you think you should, it will never work. At least not for long. In order to change things, you’ve got to want that. So you’ve got to want to quit smoking because you want to, not because you saw a row of rotten teeth with disgusting decay on the cigarette pack, or they told you again on the radio how bad smoking is. You want to decrease the amount of coffee because you feel you don’t need it to function perfectly. You want to start exercising, cause you like it and you know it's good for you.

I quit smoking on the 10th March and it’s going to be seven years soon since I have not gone back to this habit. I quit because I decided that I don’t need to smoke anymore and most importantly, I was ready to do that. It wasn’t my New Year’s resolution. It wasn't even my goal. I was simply ready to do that.

The 1st of January each year is a commonly used time to start implementing changes in our lives and it obviously works for many people. It’s worth underlining this again: it works well to start a New Year resolution. What happens later it’s a matter of the individual’s capabilities and circumstances.

Every day is a good day to start a change in our habits. As long it is something you really want, because you’ve chosen to do so, and you are truly ready for it.




 WERSJA POLSKA / POLISH VERSION




Właśnie minął pierwszy stycznia tym samym wpraszając Nowy Rok 2014 do naszej egzystencji. Wielu z nas planuje tzw. postanowienia noworoczne traktując tę umowną przecież kalendarzową datę jako powód, aby wyrobić jakieś nawyki lub ich nie czynić.

Chwileczkę, czy ja właśnie powiedziałam "nie czynić"? Tak. Większość noworocznych postanowień, które słyszałam brzmi podobnie do Dziesięciu Przykazań z silną dawką samopotępienia; "Muszę rzucić palenie", "Muszę przestać pić tyle kawy", "Muszę zapisać się na siłownię i zacząć ćwiczyć" i tak dalej.

Te auto nakazy krępują naszą wolność wyboru, często więc są one łamane z taką samą częstotliwością jak Dziesięć Przykazań. OK, niektóre z nich utzrymywane są prze miesiąc lub dwa ;)

Wyraźmy się jasno. Jeśli myślisz, że chcesz przestać coś robić, bo uważasz, że powinieneś, to nigdy to nie podziała. Przynajmniej nie na długo. Aby coś zmienić trzeba tego naprawdę chcieć. Musisz więc chcieć rzucić palenie, dlatego, że tego chcesz, nie dlatego że zobaczyłeś rządek połamanych zębów udekorowanych obrzydliwą próchnicą na pudełku papierosów, lub znowu słyszałeś w radiu, jakie to palenie jest dla ciebie szkodliwe. Chcesz zmiejszyć ilość wypijanej kawy, bo nie potrzebujesz jej dużo, aby dobrze funkcjonować. Chcesz ćwiczyć, bo tak lubisz i wiesz, że dobrze ci to robi. 

Mnie udało się rzucić palenie 10go marca i niedługo będzie już siedem lat, od kąd nie wróciłam do tego nawyku. Odstawiłam papierosy, ponieważ zdecydowałam, że palenie już mi więcej nie służy i co najważniejsze, byłam gotowa to zrobić. Nie było to noworoczne postanowienie. Nie był to nawet mój cel. Po prostu byłam na to gotowa

Pierwszy stycznia każdego roku jest powszechnie używany jako czas do wprowadzenia w naszym życiu zmian i oczywiście wielu ludziom ta data całkiem dobrze się sprawdza. Warto jednak podkreślić: sprawdza się dobrze jako początek noworcznego postanowienia. Reszta zależy już od zdolności jednostki i otaczających ją warunków. 

Każdy dzień jest dobry na rozpoczęcie zmian w naszych nawykach. Dopóki są one, tym czego naprawdę chcesz, bo tak wybrałeś i jesteś na nie faktycznie gotowy.